Jest diagnoza ortopedy.
Prawdę mówiąc, to od miesięcy takiej diagnozy się spodziewałem. I jednocześnie obawiałem, bo jednak bieganie lubię najbardziej. Mam pełną świadomość, że nic na siłę. Zdrowy rozsądek (jest inny?) podpowiada, że powinienem powoli przyswajać sobie myśl, że już nie pobiegnę w żadnych zawodach!
No bo niby jak? Bez treningu i przygotowania, jak 35 lat temu? Nie w moim wieku i nie z takim bagażem doświadczenia.
Powie ktoś: przestań chłopie użalać się nad sobą, jest wiele dyscyplin mniej urazowych, ciekawych i bardziej bezpiecznych od biegania, jak choćby i szachy. Tak, to prawda. Kiedyś (w szkole średniej) byłem nawet niezły w te "klocki", a raczej figury. Brałem też udział w zawodach i z dumą wspominam kilka partii rozegranych z mistrzami Wielkopolski w tamtych latach. Szczególnie z Ferdynandem Dziedzicem, Janem Jaworskim i Ireną Krawiec - uczestniczką igrzysk olimpijskich w Berlinie.
Dawno temu grałem w szachy i jakoś nie udało się zaszczepić tego bakcyla nikomu w mojej rodzinie.
Ktoś inny (równie rozsądny) doda: są przecież modne ostatnio uniwersytety trzeciego wieku. Tam można dać upust swoim pasjom i niespełnionym ambicjom.
Można się i wykazać i być użytecznym dla "swojej" generacji. Tak, to prawda - nie przeczę. Jest to nawet możliwe i być może nie wykluczone.
Zostało jeszcze kilka dyscyplin (sportowych), które lubię i mogę z moim "kalectwem" uprawiać. Mam na myśli rzecz jasna jazdę rowerem, pływanie i nordic walking. Zimą natomiast mogę bez żadnych (tak sądzę) przeszkód uprawiać narciarstwo biegowe.
Mieszkamy przy samym lesie i nie brakuje nam tras biegowych. Byle tylko śniegu nie zabrakło.
Przyszła mi na myśl jeszcze jedna dyscyplina: rolki, a w zasadzie to łyżworolki. Są jednak zdecydowanie bardziej wyczerpujące od nart. I chyba zbyt mocno obciążają staw biodrowy. A ten niestety muszę już do końca oszczędzać. W przeciwnym razie czeka mnie endoproteza stawu biodrowego. Tym bardziej, że po operacji zespolenia prawa noga jest krótsza o 2 cm!
Przy okazji nasuwa się refleksja: skąd sportowiec amator ma czerpać wiedzę na temat powikłań zdrowotnych związanych z uprawianiem różnych dyscyplin. Przecież nie z internetowego forum! Wiedza ortopedy traumatologa jest też nieco zawężona, a dostęp do lekarza sportowego - ortopedy jest bardzo ograniczony. Podobnie rzecz się ma z fizjoterapeutami (wie coś na ten temat nasza znana mistrzyni Justyna Kowalczyk). Pozostaje więc mieć ograniczone zaufanie do opinii lekarskich i pilnie wsłuchiwać się we własny organizm. On prawdę ci powie. Oczywiście nie należy też zapominać o nauce, na którą nigdy nie jest za późno. Ważne też, by dzielić się opiniami z innymi sportowcami-amatorami. Możliwości nie brakuje.
Póki co biorę leki, smaruję żelem nogę od kolana aż po biodro i wracam na nasze leśne ścieżki. W maju to sama przyjemność przebywać wśród świeżej zieleni, gdzie w przestrzeni unoszą się cudowne zapachy a wokół słychać radosne śpiewanie ptaków.
A na szlaku zawsze można spotkać kogoś miłego i sympatycznego, kto się uśmiechnie i serdecznie pozdrowi.